wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 6 ''Complications''

Hejjjj :). Od razu mówię, rozdział jest kiczowaty i krótki. Pisałam go pod lekką presją, ponieważ obiecałyśmy, że będzie następny ;)). Myślę, że następny powinien się pojawić pod koniec tygodnia :)))).     
                                             CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
                                         i nas motywujesz :)!
Zayn's POV

-Lou, błagam daj jej dzisiaj spokój. Już wystarczająco ją wkurzyłem. - mówię do chłopaka, idąc za dziewczyną w stronę jakiegoś klubu.

-Dobra, stary. Lepiej Ty już więcej dzisiaj nie spierdol, bo laska jak zauważyłem jest humorzasta. - wywracam oczami wyprzedzając Tomlinsona, aby dogonić Lil. Ma takie krótkie nóżki, ale szybko zasuwa. 

-Lily, słoneczko nie złość się już. - próbuję złapać jej rękę, lecz się wyrywa. Aż tak bardzo przegiąłem? 

-Stul pysk, Malik. - otwieram jej drzwi, a ta tylko wywraca oczami na mój gest. Daj spokój dziewczyno. 

-Przejdzie jej. - Louis klepie moje ramie, po czym wymija mnie i wchodzi do lokalu. Idę za nimi, a gdy wchodzę głębiej widzę Horana w towarzystwie jakiś dwóch lasek. Chwila, gdzie Lil. No tak, a jedną z nich jest MOJA Liliana. Zajebiście.

-Lily, skarbie chodź. Usiądziemy, gdzie indziej. - łapię ją za przed ramię. 

-Nie, zostańmy z nimi. To jest Cher, moja przyjaciółka z LA. Nie widziałam jej ponad dziesięć lat.  - pokazuję ręką na dziewczynę siedzącą naprzeciw mnie. - A To Niall, jej przystojny chłopak. - przystojny chłopak, zaraz nie wytrzymam. 

-Zaraz wracam, idę poszukać Lou. - szepczę jej do ucha. Kiwa głową i angażuję się w rozmowę z Cher i Niallem cholernym Horanem. 

-Louis? - mówię i rozglądam się po barze. 

-Tu - macha ręką.  - Gdzie Lily?

-Została z Cher i Horanem. 

-Zaraz jaką Cher i tym Horanem?

-Takk. Cher, jej przyjaciółka z LA, nie widziały się z dziesięć lat i chcę z nią pogadać. 

-Masz napij się ze mną. - brunet podaje mi jakiegoś rodzaju trunek. 

-Nie, ktoś musi nas później odwieźć. Idę do Liliany, zdzwonimy się później, jak gdzieś znikniesz. 

-Okej. Powodzenia?

Liliana's POV

-Od kiedy jesteś w UK?

-Hmm, jakiś rok.

-Czyli znacie się już jakiś rok?

-Mniej więcej. Poznaliśmy się na wyścigach. - mówi uśmiechnięta po czym przeciągle całuje swojego chłoptasia. To nie jest ta Cher sprzed dziesięciu lat.

-Wyścigach? 

-Um, tak? Niall bierze w nich udział. - mówi, jakby to było oczywiste. Chłopak ma zamiar coś powiedzieć, lecz się powstrzymuje. Chyba wiem dlaczego, ponieważ czyjeś wielkie dłonie są na moich biodrach. Proszę bardzo, Zayn Malik we własnej osobie.

Zayn's POV

-Dlaczego byłaś zdziwiona, kiedy Cher powiedziała o wyścigach? Przecież Zayn... - Kurwa, nie. Ten typ zaraz wszystko wygada. 

-Niall, mogę na słówko? - staram się być miły. 

-Taa, pewnie. 

-Nie waż się jej powiedzieć!

-Bo co mi zrobisz?

-Bo skopię Ci dupę, wieśniaku.

-Śmieszny jesteś. - jeszcze chwila i nie wytrzymam.

-Jesteś wkurwiony na mnie, bo co? Bo przegrałeś wyścig?

-Nie. - prycha.

Biorę go za kołnierz jego jeansowej kurtki i przyciskam jego ciało do ściany. Walę z całej siły jego twarz pięściami. Jego biały T-shirt już nie jest taki biały, jest raczej w czerwone plamy. Chłopak uderza swoimi pięściami w moje ramiona, próbując wyrwać się z mojego uścisku. 

-Zayn! - kurwa, Lily. Zarąbiście, jeszcze gliny zawołajcie.

Puszczam chłopaka. Jego twarz jest cała zakrwawiona. Przeczesuje ręką włosy i posyła mi gniewne spojrzenie. 

-Doigrasz się, zobaczysz. 

-Lil, chodź. Spadamy stąd.

-Nie! Ty spadasz. Ja tu zostaję. Jesteś egoistycznym dupkiem, Zayn. Nie chcę Cię znać. Nie odzywaj się już do mnie nigdy więcej! - krzyczy ze łzami w oczach i podchodzi do pobitego Horana. No to pięknie się porobiło.




piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 5 ,,Where are you Zayn ? ''

Hejjj :). Przepraszamy, że tak długo musieliście czekać, miałyśmy dużo na głowie :). Następny w poniedziałek/wtorek. Miłego czytania :))))))))))))))))))))
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zayn's POV

-Malik, gotowy? - podchodzi do mnie szczupły brunet - Organizator. Nikt go nie lubi. W sumie nie dziwię się, kto chciałby przyjaźnić się z ćpunem? No, ale jedno trzeba przyznać, głowę do pomysłów to on ma, ale mimo wszystko nikt nie darzy go szczególną sympatią. Czasem się zastanawiam czy może nie pogadać z nim, może nie okazałby się takim idiotą, za którego wszyscy go uważają, ale nie. Nigdy tego nie zrobię. Kiwam głową w  odpowiedzi do Lou i zakładam kurtkę. Wkładam jeszcze kask na głowę i ruszam w stronę samochodu. Siedząc i czekając, aż wykrzykną komendy po których będziemy mogli zacząć wyścig, kątem oka zauważam Niall'a. Mój przeciwnik siedzi już w swoim pojeździe parę metrów ode mnie. Skupiony jest na swoim telefonie, na co mimowolnie się uśmiecham. Wiem, że to go rozkojarzy, a wtedy mam większe szanse na wygraną. Blondyn obraca się patrząc na mnie spod byka, na co wybucham śmiechem. Nie, ten dzieciak  nie umie być straszny. Ogarniam się, kiedy słyszę, że zaczynają krzyczeć komendy. Zaciskam dłonie na kierownicy i w skupieniu czekam na pozwolenie wyruszenia. Słysząc strzał, ruszam z miejsca. Odwracam się i widzę jak wkurzony Niebieskoki blondyn rzuca energicznie urządzenie na ziemię. Patrząc po ruchach jego ust, stwierdzam, że spluwa jeszcze pod nosem jakieś siarczyste przekleństwo i odpala swój pojazd. Korzystając z mojej dość dużej przewagi, co chwilę się odwracam, aby zobaczyć gdzie znajduję się mój przeciwnik. Słyszę co chwile wibracje mojego telefonu, lecz puszczam ten dźwięk mimo uszu. 

***
                                                 
-Wiedziałem, że wygrasz. - Louis gratuluje mi podchodząc i klepiąc mnie w plecy w przyjaznym uścisku. O dziwo nie śmierdzi papierosami, ani Bóg wie jakim trunkiem.

-Nie wiedziałeś - poprawiam go.

-Nie ważne, ważne że wygrałeś i trzeba to uczcić. Ja stawiam.

-Skoro nalegasz - uśmiecham się do niego dumny z wygranej.

-Poczekaj, zapalę i możemy jechać. Chcesz ? - chłopak wyciąga w moją stronę skręta. Nie no, Lou myślałem przez chwilę, że możemy być dobrymi kumplami, ale nie. Jak zawsze wszystko spierdolisz. Grzecznie mu odmawiam i informuję, że czekam w samochodzie. Oczekując na bruneta wyciągam telefon, i co widzę? Jak zwykle tysiące nieodebranych połączeń i wiadomości. Przeglądam je i natrafiam na wiadomość od Lil. Cholera, Lily.

Liliana's POV

Ubieram się modląc, aby zapomniał o planach naszego dzisiejszego spotkania. Dobrze, że kuzynka zapomniała o tych spodenkach i butach, bo nie miałabym w co się ubrać.  Jeżeli, jednak będzie pamiętał to i tak nie mam zamiaru iść na jakąś tam gównianą imprezę. Tak, może i jestem uparta no, ale sorry. Do najbogatszych nie należę, a tam pewnie są ludzie którzy śpią na pieniądzach. Przed wyjściem sprawdzam jeszcze twitter'a i tumbrl'a w celu uzyskania informacji o moich przyjaciołach za którymi tęsknię. Odkąd wyprowadziłam się ..., nie mam przyjaciół. Chyba, że Emma. Tak, myślę, że ona na zawsze ze mną będzie. No i oczywiście Liam. To jest świetny gościu, z którym zawsze świetnie się bawię. Kiedy na zegarze wybija 19, natychmiast schodzę na dół. Nie chcę, żeby musiał na mnie czekać. Mojej mami nie ma, bo dostała nocną zmianę. Jest pielęgniarką w szpitalu. Często dzwonią do niej i zmieniają zmiany. Oni są nieludzcy, nie rozumieją, że każdy ma swoje plany. Czekam na niego, ciągle spoglądając na zegar, wiszący na ścianie w salonie. Już 15 minut temu miał się tutaj pojawić, a ja chodzę w tę i z powrotem. Nie, tak nie będzie. Wyciągam telefon i wybieram numer Zayn'a. Jeżeli chce to odwołać to powinien mi to chociaż powiedzieć. Po kilku sygnałach słyszę ten upierdliwy głos, który informuje mnie, że połączenie nie zostało odebrane. Szlag by to ! Nie zostawię tak tego. Wysyłam kilka sms'ów.



Nie żałuję tej wiadomości. Ta znajomość z nim była błędem. I jeszcze ten pocałunek...Był piękny, ale nie powinien się w ogóle wydarzyć. Oby odczytał go szybko i zostawił mnie w spokoju. Pewnie leży teraz z jakąś laską w łóżku i krzywi się na dźwięk sms'a.


***

Jest już 20. Słyszę dźwięk dzwonka, który przerywa mi słuchanie delikatnej muzyki. Spoglądam przez okno i widzę jego biały samochód. Nawet sobie nie myśl, że teraz tak po prostu możesz sobie przychodzić, kiedy chcesz. Podchodzę do drzwi i patrzę przez szybkę, jak tupie nogą. Niestety chłopak patrzy przez nią i mnie zauważa.

-Lil, otwórz. - błaga. 

-Teraz to co najwyżej możesz sobie posiedzieć pod drzwiami. - prycham i krzyżuję ręce na piersiach.

-Ślicznie wyglądasz jak się denerwujesz. - wysyła mi buziaka przez drzwi. Oh, jaki on słodki. Idiota ! Lituję się nad nim i otwieram re przeklęte wrota.

-Gotowa ? - stoi w progu uśmiechnięty.

-Od ponad godziny. - unikam jego wzroku.

-Oj, nie gniewaj się już. Każdemu może się zdarzyć. - podchodzi do mnie i próbuje pocałować, jednak ja odsuwam się od niego. - No chodź. - łapie moją twarz w swoje dłonie i zaczyna mnie całować. Nic na to nie poradzę, że odwzajemniam pocałunek. Jego usta znów smakują tą samą mieszanką. Wyczuwam papierosy. Jednak nie obrzydza mnie to. Po chwili zdyszani odsuwamy się od siebie. 

-Chodźmy. - stwierdzam i łapię swoją torebkę. Wychodzimy, a ja zamykam drzwi na klucz. Zayn otwiera mi drzwi do samochodu, a ja pośpiesznie zajmuję swoje miejsce.

-Witaj. - wystrasza mnie jakiś głos dochodzący z tyłu. Odwracam się, żeby ujrzeć bruneta w średnim wieku. Całkiem przystojny, ale to nie to co mój Zayn. Czy ja właśnie powiedziałam ,,mój'' ?

-Cześć. - witam go. Kiedy Zayn wchodzi do auta, widzi niezręczną sytuację pomiędzy nami.

-To jest Louis, mój kumpel. - wymieniają miedzy sobą spojrzenia - Pójdzie dzisiaj z nami. To jest Liliana, moja dziewczyna. - uśmiecha się do mnie. Co ? Czemu ja nic o tym nie wiem ? Nie ukrywam, że mi to pochlebia, ale bez przesady.

-Zayn ? - szepczę do niego. 

-Nie teraz. - syczy.

-Miło poznać. - przerywa nam Louis.

-Taa, mi też. - odpowiadam znudzona. Coś mi się wydaje, że nie zapomnę tej nocy.

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 4 ,,Boring party with You''

INFO :
Notki nie będę pojawiały się przy każdym rozdziale. Będą tam jeżeli zaistnieje taka potrzeba :)
+Pytanko mamy jedno :) Czy ten blog jest ciekawy jak na razie ? :) 
I co do następnego rozdziału, to nie wiem kiedy się pojawi, bo zostałam na razie sama i brakuje mi troszkę weny :/ Do niedzieli spróbuję napisać, no chyba, że wena wróci to będzie szybciej :*
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wchodzę do kuchni, w której jest już moja mama. Zajmuje się tym, czym raczej nie powinna na cudzym bankiecie. Rozkłada ciasta, nalewa napoje i ogólnie uchodzi za gosposię. Co prawda nie wygląda na nią zważając na jej strój. Ma na sobie kremową sukienkę przed kolano, łososiowe szpilki, a jej włosy upięte w wysoki kok, przyozdabia sztuczny kwiat. Czasem się zastanawiam dlaczego ona jeszcze nie zrozumiała, że Ci ludzie ją po prostu wykorzystują. Zawsze, zanim będzie mogła usiąść z nimi i zacząć zabawę, musi zająć się taką czarną robotą. Mówi, że sama tak chce, ale ja wiem swoje. To prawda, że Państwo Morinsonowie są mili, ale nie potrafią uszanować drugiego człowieka. Na pierwszy rzut oka wyglądają na miłych, ale jak ich bliżej poznasz, to zrozumiesz, że snują wiele intryg. Jedną z takich było zeswatanie mnie z ich synem, Kevinem. Ten wysoki chłopak, o ciekawej budowie i brązowych włosach jest naprawdę uprzejmy. Często bawiłam się z nim w piaskownicy za młodu, ale kiedy zaczęliśmy dorastać brakowało nam wspólnych tematów i nasze drogi się rozeszły. Nasi rodzice nie potrafili się z tym pogodzić. Głównie Pani Kelly zamarzyła o naszym związku. Wysyłała nas na różne kolacje, festyny, zapraszała mnie do ich domu. Jednak kiedy wreszcie powiedzieliśmy jej, że nic z tego nie będzie dała nam spokój. Niestety ucierpiały na tym kontakty mojej mami z jej rodziną. Więc znowu się zaczęło i trwa do dzisiaj. Nie wiem czy Kevin też na coś liczy, ale ja wiem jedno : nigdy ze sobą nie będziemy, bo jesteśmy z dwóch różnych bajek. Co prawda mami wychowywała mnie na taką jak on, ale się zmieniam i tyle. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie miękki głos.

-Hej Liliano. Dawno Cię nie widziałem. - och, Kevin. Zmienił się, a zaraz po tym jak jego twarz rozświetla się w uśmiechu robi mi się miło na sercu. Takiego go pamiętam. Tylko ta zwykła obcisła koszulka i jeansy do niego nie pasują. Gdzie biała koszula ?!

-Hej. Tak, minęło sporo czasu. W sumie nie było by mnie tutaj gdyby nie Twoja mama, która mnie wręcz wepchnęła do domu. - ja i długie wypowiedzi w stronę tego bruneta ? Dziwne.

-Bardzo się cieszę, że możemy sobie trochę pogadać. Chodźmy może do mnie. Towarzystwo dorosłych osób nie jest dla nas odpowiednie. - wskazuje dłonią, żebym szła pierwsza. Ruszam przed siebie, w kierunku schodów. Po drodze lukam na salon. Widzę około pięćdziesięciu ludzi, z szampanem w ręku. Na stole widnieje wiele smakołyków oraz fontanna czekolady. Taa, musi być na bogato. - Jesteś może głodna, albo spragniona ? Zaraz coś od nich zgarnę. - uwielbiam to jaki jest miły.

-Chyba się skuszę na coś sytnego. - kiwa porozumiewawczo głową i zostawia mnie na schodach. Decyduję się na samotną podróż do jego apartamentu. Kiedy znajduję się na miejscu doznaję szoku. Jego pokój strasznie się zmienił. Na ścianach nie ma już sportowych plakatów, tylko eleganckie obrazy. Zamiast dziecinnych wręcz mebli mogę ujrzeć drewniane komody i dwa biurka. Całość wygląda bardzo dorośle. Kiedy się tak rozglądam słyszę lekkie pukanie do drzwi. Odwracam się i widzę Kevina z tacą przysmaków. Znowu się promiennie uśmiecha. Ach.

-Udało mi się zgarnąć to. Może być ? - wskazuje na przysmaki.

-Tak, jestem trochę głodna. Cały dzień spędziłam w kuchni.

-A więc jak Ci idzie w Twojej pracy ? - a co Cię to obchodzi ?

-Dzięki, jest całkiem fajnie. Mało ludzi, ale przyjemnie.

-To fajnie.

-Taaa. - jeny, jaka nuda.

-Myślę, że powinnaś zjeść. Jeszcze mi tutaj zemdlejesz. - rzucam mu wymuszony uśmiech, na co on ukazuje mi rządek swoich białych zębów. Jak ja bym chciała mieć takie ładne uzębienie jak on.

Bierzemy się za jedzenie w ciszy. Było o czym przez chwilę gadać, ale się skończyło. Znów powiewa nudą, jak zwykle. Czuję co chwilę jego wzrok na moim ciele. Dosłownie pożera mnie swoim wzrokiem i nie wiem czy mnie nie wizualizuje. Na szczęście mój telefon wydaję kilka wibracji, więc wyciągam go i odczytuję sms'a.


Moje serce od razu rośnie, kiedy widzę kto jest nadawcą. Impreza ? Bardzo chętnie. Jedynym minusem tej oferty jest to, że jutro mamy niedzielę, a po niej następuje poniedziałek. A ja w tygodniu pracuję. Muszę go uprzedzić.

Przyznam, że bardzo bym chcę z nim iść, ale ostatnio i tak zawalałam pracę, a każdy wie chyba jak to jest po imprezie. Kiedy tak się zastanawiam, przypominam sobie o Kevinie. Przecież on tu jest !

-Przepraszam, czekam jeszcze na odpowiedź. - tłumacze się bardzo ogólnie, na co on tylko kiwa głową. Widzę jak jego wcześniejsza szczęśliwa aura gdzieś ucieka i zastępuje ją smutek. No nic. To tylko znajomy, nie muszę się nim nadto przejmować. Wiem, jestem świnią. O, sms.


 Jaki dżentelmen. Myśli, że się cieszę z tego przed ostatniego zdania ? To się grubo myli. Brzmi to bardzo mrocznie, bardzo. Znowu wraca do bycia chamskim dupkiem, po tym wszystkim ?

-Liliano, myślę, że Twoja matka Cię woła. - nic nie słyszę.

-Pewnie masz rację. Dziękuję. - wstaję z podłogi, która wcześniej zajmowałam i ruszam w kierunku schodów, prowadzących na dół. Może chociaż tam nie będzie tak nudno.

-Tak mami ? - zagaduję blondynkę, kiedy docieram na miejsce.

-Myślę, że już czas na Ciebie.

-Dlaczego ? Coś jest do zrobienia w domu ? - pytam, żeby Kevin nie poczuł się urażony. Tak naprawdę chcę już od dawna stąd wyjść.

-Nie, ale teraz zaczyna się zabawa tylko dla dorosłych. - co ona ma na myśli ? - Zbieraj się. Zobaczysz jeszcze nie raz Kevina. Chyba, że on chce iść do nas ? - na jej twarz wchodzi mroczny uśmiech. Nie, nie chcę ! Patrzę porozumiewawczo na chłopaka.

-Jestem już odrobinę zmęczony. Miałem dzisiaj trening. - uff. Mądry dzieciak.

-Jak uważasz. No to zmykaj. Wrócę jak podejrzewam bardzo późno. Mam klucze, więc zamknij dom. Pa pa. - otula mnie ramieniem.

-Nie jestem małym dzieckiem, mam własny rozum mami. - to mówiąc opuszczam dom Morinsonów.

***

Siadam na kanapie w swoim salonie i włączam telewizor. Mój w porównaniu z tym, który widziałam u Zayn'a jest wielkości mrówki. Jednak i tak go lubię, nie zważając na jego jakość. Lecę po programach. Czemu w sobotę w takich godzinach, nigdy nie ma nic ciekawego tylko same zabijanki. Decyduję się wziąć prysznic i udać się spać. Wchodzę po schodach i po drodze zbieram ciuchy mami. Musiała się śpieszyć. Wrzucam wszystko do kosza na brudną bieliznę i rozbieram się. Kiedy patrzę w lustro, widzę, że znowu trochę przytyłam. Jeny, jak ja tego nienawidzę ! Muszę się za siebie wziąć. Od jutra będę rano biegała i utrzymywała dietę. Tęsknię za moimi obojczykami i to bardzo. Wchodzę pod prysznic i go zażywam. Otulam się ręcznikiem, wycieram i ubieram milusią pidżamkę. Związuję włosy w lekkiego warkocza. Tylko to daje mi nadzieję, na złudzenie objętości. Znowu chwytam za moje romansidło i kiedy dochodzę do momentu, w którym się całują wracam myślami do kuchni szatyna. Ten pocałunek był piękny. Ciągle nie mogę zapomnieć smaku jego malinowych ust i jego języka łączącego się z moim. Rozmyślając o tym, nawet nie wiem kiedy zasypiam, a moja powieść ląduje na ziemi.
 
 

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 3 ,,Visit''

 No i leci do Was 3 rozdział. Miejmy nadzieję, że jest równie ekscytujący co poprzednio :)))
+Mamy taką małą prośbę. Jeżeli opowiadanie się Wam podoba, to fajnie by było gdybyście powiedzieli o nim swoim znajomym, albo napisali np. na Twitter. Z góry dzięki :)
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Budzę się dość wcześnie. Nadal jestem z lekka przestraszona. To wszystko przez tego zbyt pewnego siebie dupka. Z nadzieję, że nigdy więcej go nie spotkam idę do szafki i wyciągam ubrania. Udaję się do łazienki, aby zrobić tak zwaną ''poranną toaletę''. Ubieram się i nucąc jakąś nieznaną mi melodie idę z powrotem do pokoju. Decyduję się na przeczytanie jakiegoś tandetnego romansidła, którego wczoraj nie skończyłam. W czytaniu książki przeszkadza mi dzwonek do drzwi. Kto to może być? Przecież Emma jest w pracy, tak mi się bynajmniej wydaję? Postanawiam nie zaprzątać sobie tym głowy i zabieram się do czytania lektury. Słyszę skrzyp otwieranych drzwi. Nawet jak siedzę na górze, mogę sobie wyobrazić wymuszony uśmieszek mojej rodzicielki. Ugh, tak bardzo działa mi na nerwy. O byle gówno się czepia, a potem się dziwi, że robię jej na złość. Słyszę jak z kimś rozmawia. Ten ktoś ma wysoki głos, ale na pewno nie jest to żadna z jej koleżanek, od razu bym którąś z nich poznała. Jakiś mężczyzna. W pewnym momencie rozmowa ucicha, a ktoś energicznie wchodzi po schodach, za pewne kierując się do mojego pokoju. Tak, a jakby inaczej. Czyjeś dłonie delikatnie uchylają drzwi. Wytykam nos zza książki, aby zobaczyć kto chciał mnie odwiedzić. Widzę jak czyjaś idealna sylwetka wyłania się zza drzwi. Gdy spoglądam na twarz tej osoby raptownie zamieram.  Modlę się w duchu, aby był to mój koszmar. Jednak nie. To się dzieję naprawdę. Ten chory idiota właśnie przyszedł do mojego domu, a moja matka bez żadnych wskazań wpuszcza go do domu i pokazuje mój pokój. To chyba jakiś żart... Chłopak zamyka drzwi od pokoju po czym siada na łóżko. Odkładam książkę na szafkę nocną i podkulam nogi do brzucha.

-Czego chcesz? - warczę w stronę chłopaka.

-Niczego? Dlaczego sądzisz, że czegoś potrzebuje? - sposób w jaki idealnie wymawia każde słowo, Lili, otrząśnij się. To pewnie jakiś napalony nastolatek.

-Musisz coś chcieć jeżeli, aż tutaj przyszedłeś. Inaczej napisałbyś sms'a lub zadzwonił. Nadal nie wiem skąd masz mój numer. - zauważam. 

-A ja nadal nie wiem dlaczego dalej jesteś tak cholernie irytująca. - odpowiada.

-Jeżeli coś Ci nie pasuję możesz wyjść. Nie obrażę się, wręcz przeciwnie. - mówię z nutką nadziei w głosie, że jednak przystanie na tą propozycję. Chłopak tylko westchnął i zabawnie wywrócił oczami.

-Lili, idę do sąsiadów. Wrócę późno, ale musisz zrobić ciasto, myślę że Twój kolega Ci w tym pomoże. Jak będzie już gotowe to przynieś je do Morinsonów. - mówi moja matka wchodząc do pokoju. Nie zdążam  jej nic odpowiedzieć, bo od razu zamyka drzwi. Rzucam pod nosem jakieś siarczyste przekleństwo i biorę telefon do ręki. Włączam twittera, gdy czyjaś wielka dłoń wyrywa mi moje urządzenie z ręki. Super, jeszcze będzie za mnie decydował co mam robić. Wystarczy, że już tutaj siedzi. 

-Oddaj - mówię, jeszcze spokojnie. 

-Nie ma mowy. A teraz się zbieraj, idziemy zrobić ciasto, a później jedziemy do mnie. - chowa swoją zdobycz do kieszeni i wstaje z łózka.

-Oddaj mi kurwa ten jebany telefon. - jestem spokojna, ale do czasu. 

-Nie tym tonem złotko. - podchodzi bliżej mnie i składa delikatny pocałunek na moim czole. - A teraz chodź. - wyciąga do mnie rękę. Chyba śni, że gdziekolwiek z nim pójdę. Co za chamski dupek, tak te określenie jak najbardziej do niego pasuje.

Chwilę później jesteśmy już na dole. Chłopak sięga po przepis, który moja mama zostawiła na stole. Wysyła mi pytające spojrzenie. Pewnie chodzi o to dlaczego nadal stoję w progu pomieszczenia z rękami skrzyżowanymi na piersiach.

-Widzę, że nie masz cynamonu. Musimy jechać.

-Gdzie ?

-Zobaczysz.

Zayn's POV

Jedziemy w ciszy. Cholernej ciszy. Co jakiś czas zerkam na nią, ale ona ciągle ma odwrócony wzrok w stronę szyby. Ehh, pięknie. Myślałem, że to wszystko będzie prostsze.  Na szczęście dojeżdżamy na miejsce.

-Jesteśmy - oznajmiam jej wysiadając z samochodu. Obiegam auto dookoła, aby otworzyć Lil drzwi. Dziewczyna piorunuje  mnie wzrokiem. Podaję jej rękę, żeby pomóc jej wysiąść, ale ona ignoruje mój gest i opuszcza samochód.  Grzecznie kieruje się pod mój dom nie zważając na mnie. Dobiegam do niej i otwieram drzwi.

-Zapraszam Panią. - robię ręką gest, żeby dziewczyna weszła do wnętrza.

-Gdzie my właściwie jesteśmy ? I po co ? - blondynka rozgląda się po białych pomieszczeniach. Jej usta otwierają się w kształt litery ,,O'', kiedy wchodzi do salonu i widzi moją plazmę. Przyznam, że jest spora w porównaniu z jej telewizorkiem.

-Spokojnie, nie tyle pytań naraz. Jesteśmy w moim domu. Uznałem, że mam sporo składników na te ciastka co masz zrobić, więc Cię tutaj zabrałem. - stwierdzam. Szczerze mówiąc, to nie wiem czy mam nawet jajka. Nie chciałem po prostu siedzieć u niej. Jej małe domostwo mnie przytłacza. Nie czuję się w nim zbytnio komfortowo. Za bardzo się przyzwyczaiłem do moich dużych i przejrzystych wnętrz.

-Zwariowałeś ? - odkręca się w moją stronę.

-Nie. Może być całkiem zabawnie kotku. - łapię ją za nadgarstek i ciągnę w kierunku kuchni. Podaję jej fartuszek, który przyjmuje ode mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.

-Umm, mógłbyś mi go zawiązać ? - wystawia do mnie sznurki od niebieskiego materiału.

-Oczywiście. Z wielką przyjemnością. - wiążę fartuch na kokardkę i delikatnie przejeżdżam palcami po jej talii. Czuję, że jest zażenowana moim dotykiem, ale nie przestaję i opieram ją o mój tors. Nie ucieka, ani nie protestuje. Jest dobrze. Po przyjrzeniu się jej szyi, widzę, że moje ostatnie dzieło nie jest zbytnio wyraźne. Poprawiam je, zasysając delikatnie skórę. Lili jęczy, na co momentalnie się uśmiecham. O to chodzi.

Liliana's POV

Jezu, na co ja się zgadzam. Praktycznie go nie znam, a teraz jest u niego w domu, w jego kuchni. Stoję oparta o jego umięśniony tors i rozpływam się przez jego delikatne pocałunki na mojej szyi. Muszę pamiętać, że nie jestem taka. Mam wpojone zasady, których nie będę łamała, dla jednego, ale za to bardzo seksownego chłopaka. Przeczę swojemu sercu, tak wiem. Jednak, czasem trzeba poddać się swojemu rozumowi. Przecież ja go w ogóle nie znam !

-Może weźmy się wreszcie za te ciasto, bo nas noc zastanie ! - uśmiecham się i odwracam w jego kierunku. Wygląda na szczęśliwego. Również ukazuje mi swój rządek białych zębów. Wygląda wtedy bardzo seksownie. Ciekawe jak dobrze musi całować. Te jego jędrne i pełne malinowe usta...O czym ty myślisz Lili !

-To świetny pomysł. - chłopak od razu bierze się za wyciąganie potrzebnych składników. Biega od spiżarki do lodówki i odstawia wszystko na szklany, nieskazitelnie czysty stół kuchenny. Zdążam zauważyć, że kiedy jest skupiony przygryza swój język. Słodko to wygląda.

-Bierzemy się do pracy ?

-Oczywiście ! Ale co pieczemy ?

-Zacznijmy od babeczek, to chyba będzie najprostsze. - dobry wybór Zayn.

-Ale z nutellą. Nienawidzę konfitur.

-Nie pomyślałbym nawet o takich, też wolę te z czekoladą. 

Po tych słowach bierzemy się ostro do pracy. Rozbijam jajka, wsypuję cukier. W momencie kiedy miałam się spytać o mikser, Zayn rzuca we mnie białym proszkiem. To mąka !

-Osz Ty ! - odwzajemniam rzut. Za chwilę tego żałuję, bo następna garść prochu znajduje się na moich włosach. Zabawa trwa w najlepsze. Kiedy jestem cała biała i rozbawiona do granic możliwości, przypominam sobie o babeczkach. Minęło już sporo czasu. - Zayn, babe... - chłopak podchodzi do mnie tak blisko, że niemal stykamy się nosami. Mączystym palcem ociera o mój nos, pozostawiając na nim białą plamkę. Przyznam, że to całkiem śmieszne, więc natychmiast uśmiecham się promiennie. Zayn ociera moje policzki zewnętrzną stroną swoich dłoni, zbliżając się do mnie jeszcze bliżej. Widzę w jego miodowych tęczówkach pożądanie. Myślę, że zobaczył to samo w moich oczach, gdyż już po chwili złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Nasze języki momentalnie się złączyły i zaczęły tańczyć swój własny taniec, w mojej jamie ustnej. Szatyn podniósł mnie i usadził na blacie kuchennym. Swoje ręce umieścił na mojej talii. Moje natychmiast odnalazły się na jego karku. Pocałunek trwał bardzo długo i był moim pierwszym, tak zaawansowanym całusem w moim życiu. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, żeby złapać dech poczułam jego brak. Od razu zabrakło mi jego malinowym ust, na swoich. Smakował tak pięknie, dało się wyczuć mocna mięte. 

-Przepraszam. - powiedział spuszczając głowę. Co ?

-Nie masz za co przepraszać. To było niesamowite. - nigdy bym nie pomyślała, że będę takie rzeczy mówiła facetowi, a tym bardziej Zaynowi.

-Taa, świetnie całujesz jak na początkującą. - mrugnął do mnie i znowu zabrał się za robienie masy.

-Ty też. - czuję jak moje policzki robią się purpurowe. Resztę prac robimy w ciszy. Kiedy babeczki lądują w piekarniku, słyszę dźwięk mojego telefonu. Szybko go wyciągam i widzę napis : ,,Mami''.

*Rozmowa*

-Słucham ?

-Jak tam ciasto ? Nie ma Cię w domu, a nie widzę żadnych blach ! - unosi nieco ton, na co momentalnie się napinam.

-Babeczki właśnie trafiły do piekarnika. Będę za pół godziny u Morinsonów z nimi. Nie masz się czym przejmować. 

-Dobrze, jednak chciałabym wiedzieć gdzie jesteś. - wyobrażam sobie jak teraz wygląda. Wyprostowana jak kij. Jedna brew wysoko uniesiona, a usta złączone w minimalny dzióbek.

-Jestem u znajomego, który udostępnił mi kuchnię i swoją pomoc. Wszystko jest pod kontrolą. Musze już kończyć, bo trzeba ogarnąć. Pa ! - nie czekając rozłączam się.

*Koniec rozmowy*

-Wszystko jest okey ? - pyta mnie Zayn. Wygląda na zmartwionego.

-Tak, to tylko matka. Mogę iść zarzyć jakiś prysznic ? Jestem troszkę brudna. - wskazuję na skrawki ciała, pokryte mąką.

-Oczywiście. - prowadzi mnie do łazienki.

*Jakiś czas później*


-Jedziemy ? - pytam Zayn'a, który wygląda jakby się nad czymś zastanawiał.

-Tak, już. - włącza silnik i ruszamy. Jedziemy w ciszy, jak ostatnio. Coś mi się wydaje, że nas pocałunek trochę nas od siebie oddalił. Tak wiem Lili, że nie byłam z nim nigdy blisko i chyba nie chcę, ale coś jest na rzeczy. Tak mi się zdaje. Kiedy dojeżdżamy pod mój dom, szybko chwytam blachę z babeczkami i wychodzę. Zayn rusza za mną.

-Dzięki za podwózkę i pomoc z pieczeniem.

-Nie ma za co. Nie pożegnasz się ? - zbliża się ku mnie.

-Umm, no pa.

-Nie to mam na myśli. - podchodzi jeszcze bliżej i składa na moich ustach delikatnego całusa. Ten nie jest tego dziki i łapczywy jak ten z jego domu, ale również mi się podoba.

 - Kiedy znowu się zobaczymy ?

-Napisze do Ciebie wieczorem. - mówiąc to wsiada to auta i odjeżdża.

Zmierzam do wielkiej chałupy Morinsonów. Ich dom w porównaniu z naszym ,,ocieka złotem''. Jest wielki, ma 2 piętra i wielki ogród z basenem. Nie wiem dlaczego pobudowali się na tym osiedlu, skoro tylko ich dom tak wygląda. Może chcieli się wyróżniać ? Dzwonię do drzwi. Otwiera mi Pani Kelly Morinson. Jak zwykle ubrana jest perfekcyjnie. Ma na sobie żółtą sukienkę do kolan, białe szpilki i garsonkę w tym samym kolorze. Włosy ułożone są w idealnego koka. Jej strój wygląda na bardzo drogi, nie mówiąc już o biżuterii.

-Witaj Liliano. - jak zwykle eleganckie powitanie.

-Dzień dobry Pani Morinson. Tutaj mam ciastka, które miałam donieść. - wręczam jej blachę.

-Dziękuję Ci bardzo. Wejdź proszę, jesteś mile widziana. - tego się obawiałam.

-Nie, naprawdę dziękuję. 

-Wejdź, wejdź. Dawno nie widziałaś się z Kevinem. Porozmawiacie trochę. - wpycha mnie do bogatego wnętrza i zamyka drzwi. Nie lubię tu przebywać. To będzie piekło.


środa, 21 maja 2014

Rozdział 2 ,,First dance''

Przepraszam, wiem, że miał być wczoraj, ale zapomniałam go wstawić xD. W nocy się ubudziłam, bo mi się przypomniało, ale wifi coś nie działczyło. Okej i macie tutaj nowy trailer <3  
Mamy nadzieję, że długość rozdziałów Was nie nuży. A może są za krótkie ? Dajcie znak ;)
Chcemy, żeby dla każdego ten blog był przyjemnością, a nie czymś słabym.
---------------------------------------------------------------------------

Liliana's POV

W moim kierunku zmierza wysoki mulat o czarnych włosach.  Ubrany jest w czarne rurki i czerwoną, kraciastą koszulę. Włosy ma zaczesane do góry. Są w lekkim nieładzie, ale wyglądają pociągająco.  Przypomina mi kogoś, ale nie mogę sobie go skojarzyć.

-Witaj blondi. Zatańczysz ? - o nie. Już wiem kto to. To ten chamski dupek, który był dzisiaj u mnie w sklepie, a raczej szmateksie. Wszędzie poznam ten chrypliwy i seksowny głos.

-Wybacz, nie mam ochoty. - łapie mnie za nadgarstek i ciągnie za sobą na parkiet. - Co Ty do cholery wyprawiasz ?! - krzyczę i tak nikt mnie nie usłyszy przez zagłuszającą muzykę. Co on sobie wyobraża ?

-Zamierzam z Tobą zatańczyć. - obejmuje mnie w talii i zaczyna lekko poruszać biodrami.

-Ale ja nie chcę ! - próbuję wyrwać się z jego uścisku, ale jest za silny.

-Jesteś naprawdę irytująca kotku. - szepcze mi na ucho. Jego zapach natychmiast wypełnia moje nozdrza. Intensywne, męskie perfumy i papierosy. To czuję i bardzo mi się to podoba. Już kocham ten zapach.  Nie wiem dlaczego, ale momentalnie się uspokajam  i zaczynam dołączać do tańca.  - Masz zgrabne bioderka. - kontynuuje swoją wypowiedź, którą kieruje do mojego ucha. Jest dosyć dosłowny. Natychmiast rumienię się na te słowa. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie komplementował. To bardzo dziwne uczucie. Nie wiem jak mam na to zareagować. W pewnym momencie czuję jego usta na mojej szyi. Zaczyna zasysać moją skórę, na co natychmiast wydaję delikatny jęk.

-Zostaw mnie ! - momentalnie się otrząsam i lekko odpycham natręta, jednak on nie ustępuje. Nadal wpija się w moją skórę. Po chwili dmucha w nią zimne powietrze i odsuwa ode mnie twarz.

-Jak było ? - rzuca ironiczny uśmieszek i dalej próbuje ze mną tańczyć.

-Po co mi to zrobiłeś ? Nie znam Cię. Jesteś ohydny ! - niechciane zdanie wymyka się z moich ust. Nie powinnam tego mówić, nie tak zostałam wychowana. Jednak moja podświadomość stwierdza, że dobrze mu tak.

-Spokojnie kotku. Następnym razem sama będziesz mnie o taką prosić. - mruga do mnie i opuszcza lekko swoje ręce z mojej talii.

-Umm,  nie dzięki. Ja chyba powinnam już iść.   - informuję go, żeby jak najszybciej wydostać się z tego miejsca. Wiedziałam, że takie miejsca nie są dla mnie. Moja przyjaciółka, Emma od razu podłapała sobie jakiegoś szarmanckiego gościa. Jak ona to robi, że Wszyscy na nią lecą ? Już wiem ! Jest ładna, miła, śmieszna i szczupła. Czyli ma wszystko czego brakuje mi. Do mnie przyczepiają się tylko jacyś napaleni gnoje, taki jak ten.

-W takim razie Cię odwiozę. - jeszcze tego mi potrzeba.

-Nie ma takiej potrzeby, jestem już dużą dziewczynką. - ugh. Niech on da mi już spokój.

-Nigdy nie wiadomo co może się stać. Chodź. - łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę wyjścia z klubu nocnego. Już drugi raz podczas tego wieczoru czuję się zażenowana jego delikatnym dotykiem. - Wsiadaj. - otwiera mi drzwi pasażera do swojego auta.  Ciekawe gdzie się takiego dorobił.

-Dzięki. - nie chętnie zajmuję swoje miejsce i zapinam swój pas bezpieczeństwa. Chłopak siada obok mnie i rusza. Nigdy nie jechałam takim wypasionym autem. Moja mami ma tylko małego sztrucla. Reszta drogi mija w ciszy.

-A więc gdzie mieszkasz ? - cisza zostaje przerwana przez dźwięczny głos szatyna.

-To ten biały dom, o tutaj. - kłamię. Na pewnie nie powiem nie znajomemu, gdzie mieszkam. Nie ma mowy.

-Okej Lil... Okej. - przerwał. Czy on właśnie zaczął wypowiadać moje imię ? Pewnie usłyszał je dzisiaj podczas mojej rozmowy z Emmą w lumpeksie.

-A jak masz na imię ? - po co ja o to pytam ?

-Jestem Zayn kotku. A Ty ? - uśmiecha się promiennie. Wtedy wygląda naprawdę ślicznie. Lubię go takiego.

-Liliana. - odwzajemniam uśmiech. - No to dzięki za podwózkę. Pa. - wychodzę z samochodu i mu macham. Muszę chwilkę przeczekać, dopóki nie odjedzie. Wreszcie znika za zakrętem. Szybkim krokiem ruszam w kierunku mojego domu, który położony jest kilka parceli dalej. Wreszcie do niego docieram i w pośpiechu otwieram drzwi. Na samym wejściu wita mnie mami. Super.

-Cześć córciu. - mówi sarkastycznym głosem.

-Hej mami. - od kiedy pamiętam tak na nią mówię. To przez moje dziecinne problemy z przyswajaniem  niektórych liter.

-O której to się wraca ? - spoglądam na zegar, który wisi w przedpokoju.

-Jest dopiero 22:30. Bez przesady, mam przecież 18 lat. Jako dorosła osoba mogę robić co chcę ! - podnoszę lekko głos. I to chyba jest mój błąd. Jednak nie ma jeszcze nawet północy. Nie rozumiem jej czasami, a nawet więcej niż czasami.

-Nie podnoś na mnie głosu, moja droga Panno. Z tego co wiem to ja Cię utrzymuję, więc nie jesteś do końca dorosła ! - również ona zaczyna krzyczeć.

-Mam pracę jakbyś nie wiedziała ! - od zawsze uważa mnie za dziecko. Ja przecież nim nie jestem. Od kiedy tylko pamiętam była nadopiekuńcza. Zawsze ja jako jedyna musiałam być ubrana w ochraniacze nawet do piaskownicy ! Tak, wiem. Brzmi to bardzo dziwnie, ale tak było. Nigdy nie mogłam sama kupić loda w butce, bo przecież ten Pan mógł mnie zgwałcić. Każdy spacer ze znajomymi był kontrolowany przez nią zza krzaków. Do dziś mi wypomina, że poświęciła dla mnie całe swoje życie, ale ja tego nie potrzebowałam ! Wreszcie wszyscy się ode mnie odsunęli, gdyż nigdy nie mieli prywatności. Została tylko Emma. Dzięki temu wiem, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Jest jeszcze Liam. On również wspiera mnie od tamtego czasu. To dzięki nim mam jeszcze siłę sprzeciwiać się mojej matce i wszystkim innym. Dzięki nim mam nadzieję, na lepszy dzień.

-Wiem to dziecko, ale i tak ja zapewniam Ci wszystko. Teraz idź zmyć z siebie ten upiorny makijaż i się kładź. Jutro czeka nas trochę pracy. - uspokaja ton, na co momentalnie odczuwam ulgę. Nie lubię jak krzyczy, nie jestem do tego przyzwyczajona. Zawsze miałam być grzeczna i ona odpłacała mi się tym samym. Tak było, ale wszystko się zmienia.

-Jakie mamy plany na jutro ?

-Zostałam poproszona o zrobienie kilku ciast na imprezę u Morinsonów. Zgodziłam się i otrzymałam również zaproszenie. - widzę po jej twarzy, że jest strasznie zadowolona. Nie rozumiem jej. Od zawsze liczyły się dla niej tylko wystawne bankiety, na które rzadko kiedy dostawała zaproszenie. Muszę przyznać, że nie zawsze się nam przelewało. Nie jesteśmy bogaci tak jak Morinsonowie, ale od początku wpajano mi, że nie pieniądze się liczą. Moja mami raczej tego nie rozumie.

-Okey. Postaram Ci się pomóc. - przeczesuję swoje włosy, to taki odruch nerwowy. Nie przepadam za gotowaniem, a pieczenia to już nienawidzę. Nie umiem tego robić, ale mami zawsze prosi mnie o pomoc, a jak coś spieprzę to na mnie wrzeszczy. Nie wiem na co liczy, jeżeli nigdy nie uczyła mnie tej sztuki, a teraz każe mi to robić.

-Dziecko, co Ty masz na szyi ?! - odgarnia włosy z moich barków i otwiera szeroko oczy. Ups.

-Drasnęłam się dzisiaj wieszakiem w pracy... - nie wiem czy to najlepsze wytłumaczenie.

-Jeżeli to coś innego, to radzę Ci się przyznać. Inaczej będziesz miała kłopoty. - panna Victoria wraca do swojego codziennego, surowego tonu.

-Oczywiście, że to tylko draśnięcie mami. Idę się ogarnąć i spać, w końcu jutro mamy dużo pracy. - całuję ją w policzek i idę na górę. Wchodzę do łazienki i szybko zmywam tusz ze swoich rzęs. Mami nie pozwala mi się zbytnio malować, nie lubi tego. Dla niej pomalowane rzęsy u mnie, to tak jakbym miała na sobie kilogram tapety. A sama się maluje. Kiedyś chciałam się z nią o to pokłócić, to powiedziała, że Wszyscy jej znajomi się malują i ona nie chce się wyróżniać. Jednak, kiedy zarzuciłam ten sam argument dała mi szlaban. Wiem, że mam 18 lat i mogę robić co chcę, ale wolę być posłuszna niż wylecieć z domu. Tak też może być. Odpuszczę sobie na dzisiaj mycie. Ubieram swoją różową, milusią pidżamkę i usadawiam się na łóżku. Postanawiam poczytać jeszcze romansidło, które niedawno wypożyczyłam. Biorę się za nie, kiedy mój telefon wydaje kilka wibracji. Sięgam po niego i niechętnie odczytuję wiadomość. No to pięknie.


Nerwowo stukam palcami po klawiaturze, aby dowiedzieć się skąd ten typ ma mój numer.


Po niecałej minucie otrzymuję odpowiedź. 

Pięknie. Nie dość, że w domu mam irytującą matkę to jeszcze ten chory typ siedzi mi na głowie. Może i jest trochę intrygujący i przystojny, ale nie. Nigdy z nim nie będę, nie ma nawet o czym marzyć. Nie powiem, trochę ta jego jakże beztroska odpowiedź mnie przestraszyła. Może jeszcze zna moje prawdziwe miejsce zamieszkania? Nie, chyba raczej nie. Lekko spanikowana i przestraszona pogrążam się w głębokim śnie.

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 1 ,,I watch you''

Mamy wielką nadzieję, że ten blog się Wam spodoba. W następnym rozdziale całkiem sporo dowiecie się o Lilce. Miejmy nadzieję, że polubicie ich jak na razie oddzielne historie. Buziaczki od autorek ! :* + Dziękujemy za takie zainteresowanie ! Następny planujemy na wtorek :)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
 
Słyszę budzik, więc niechętnie otwieram oczy i go wyłączam. Otwieram swój notatnik, który znajduje się w szufladzie mojej szafki nocnej. Spisuję w nim wszystkie istotne dla mnie rzeczy. To w pewnym sensie prywatny pamiętnik. Wygląda niewinnie, żeby nie wzbudzał podejrzeń. Niebieska okładka i białe kartki w czarną kratkę. Jednak zawartość nie jest już taka ,,normalna''. Wyczytuję, że moja słodka blondyneczka zaczyna pracę dziś o 9. Muszę się śpieszyć, jeżeli mam zdążyć. Opuszczam moje miękkie łoże i  zmierzam ku łazience po drodze zbierając brudne ciuchy. Wrzucam je do kosza na brudną bieliznę i biorę się za ogarnianie mojego ciała. Odpuszczam sobie golenie i od razu myję zęby i twarz. Wchodzę pod prysznic i szybko go zażywam.  Idę do garderoby i wybieram dżinsowe spodnie oraz biały T-shirt. Zbiegam w pośpiechu na dół. Chwytam 2 suche tosty i szybko je zjadam. Popijam pomarańczowym sokiem i błyskiem zakładam buty. Zarzucam moją czarną skórę i wychodzę z domu.


***

Dojeżdżam na miejsce. Parkuję pod małym sklepikiem, niedaleko pracy blondi. Ściszam radio do minimum, żeby mnie nie dekoncentrowało. Wyczekuję na nią już od 15 minut, a jej nigdzie nie widać. Na zegarku jest już 9:10. Czyżby miała zamiar się spóźnić ? W pewnym momencie słyszę dźwięki czyjegoś biegu. Rozglądam się i widzę ją. Biegnie w pośpiechu w kierunku szarego budynku. Jej włosy są w nieładzie, a torba co chwila opada z ramienia. Wbiega do sklepu z odzieżą. Teraz pora na mnie. Opuszczam mój samochód i ruszam w kierunku odzieżowego. Wchodzę do niego i widzę całkiem przyjazne otoczenie. Ściany są w kremowym odcieniu. Wiszą na nich obrazy, które zazwyczaj przedstawiają miasto nocą. Ubrania na wieszakach są powieszone kolorystycznie. Rzucam szybkie spojrzenie na sprzedawczynię. Jest nią młoda brunetka. Ma na sobie spódniczkę do pół uda i czarne polo. 

-Dzień dobry. - wita mnie z uśmiechem.

-Witam. A Pani tak sama w tym sklepie pracuje ? - pytam, żeby dowiedzieć się gdzie jest obiekt mojego zainteresowania.

-Nie. Zaraz dołączy do mnie koleżanka. - na tym kończę pogawędkę, uzyskując wszystkie jak na tą chwilę potrzebne mi informacje.  Chodzę między wieszakami, udając zainteresowanie towarem. Nagle zza drzwi znajdujących się w pobliżu kasy wyłania się Liliana. Tak ma na imię, według zdobytych przeze mnie informacji.

-Dzień dobry proszę Pana. - wita mnie pośpiesznie i podchodzi bliżej.

-Witaj ślicznotko. - rumieni się. Do twarzy jej z tym buraczkowym kolorem. Uwydatnia jej piękne rysy. Zdecydowanie muszę częściej ją onieśmielać.

-Mogłabym w czymś Panu pomóc ? - spogląda na wieszaki z damskimi ubraniami. Ale ja jestem głupi ! To wszystko przez te mojej zainteresowanie jej osobą.  Część dla mężczyzn znajduje się po drugiej stronie sklepu.

-Umm, zasadniczo to tak. - zastanawiam się o co mogę zapytać. Nie mam pewności, czy czegoś potrzebuję. Tak naprawdę to nawet nie znam dokładnie asortymentu tego składowiska. Kupuję raczej w markowych sklepach. Jednak, teraz muszę udawać chociaż zainteresowanego. - Macie może jakieś czarne skóry ?

-Mamy jeden rodzaj na stanie. Powinien się Panu spodobać. - uśmiecha się i prowadzi mnie na drugi koniec pomieszczenia. Ma taki potulny głos. Od razu powraca chęć do dalszej pracy nad jej zdobyciem. Chociaż nie mam pewności czy jej głos będzie nam potrzebny w sytuacji, która powinna zaistnieć w najbliższej przyszłości. - Proszę przymierzyć tą. Myślę, że ten rozmiar będzie Panu odpowiadał. - prezentuje mi czarną skórę. Praktycznie identyczną jak moja. Różnią się tylko jakością i metką.

-Proszę mówić mi po imieniu. - nie wiem czy nie za wcześnie na takie coś. Jednak mówienie na ,,pan pani'' staje się już uciążliwe.

-Proszę mi wybaczyć, ale nie przechodzę na Ty z klientami. - lekko się rumieni, dzięki czemu jej twarz staje się jeszcze słodsza niż zazwyczaj. - Myślę, że już Pan sobie teraz poradzi. Jestem przy kasie. - zostawia mnie samego. Udaję zainteresowanego kupnem kurtki, więc ją ubieram. Podchodzę do lustra, które znajduje się w pobliżu kasy. Przypadkiem podsłuchuję kawałek rozmowy Liliany z tą drugą.

-Pamiętasz o dzisiejszej imprezie Lili ?

-Tak, tak. Jednak nie mam pewności czy się pojawię. Mama chyba zamierza mnie zabrać do kina czy coś takiego.

-Oj tam ! Mamę masz  każdego dnia, a impreza ze wstępem wolnym w klubie ,,Dance'' nie zdarza się co weekend ! - znam ten klub. Chodzę tam na zabawę co sobotę i zawsze wyrywam jakieś fajne laski. To prawda, że trzeba mieć znajomości, żeby tam wejść. Zapomniałem, że dzisiaj mogą wejść wszyscy.

-Dobra, będę. - brunetka rzuca się na szyję blondynki. Ciekawe czy są przyjaciółkami. Nowe zadanie do odkrycia. Dyskretnie wyciągam telefon z kieszeni moich spodni i wysyłam sms'a do Harry'ego : ,,Dowiedz się kim jest dziewczyna, która pracuje z Lilianą. Chcę wiedzieć o niej więcej niż ona sama ! xx ''

-Zdecydował się już Pan ? - Liliana zbliża się ku mnie, bacznie obserwując moje lustrzane odbicie. Wkładam urządzenie z powrotem do spodni.

-Tak. Niestety nie mogę jej kupić. Materiał to podróba skóry. - mówię prawdę. Po oczach dziewczyny da się zauważyć jej zażenowanie.

-Umm. Może i to nie jest prawdziwa skóra, ale jest równie dobrze wytrzymała. - próbuje mnie dalej zachęcić. Nie jestem pewien czy ktokolwiek tutaj coś kupuje. Wieszaki pokrywa spora warstwa kurzu.

-Naprawdę podziękuję. Może innym razem. - oddaję jej pokrycie i rzucam krótki uśmiech. Żegnam się z drugą kasjerką i ruszam do domu, moim autem. Pora przygotować się do szalonej nocy. To właśnie dzisiaj, po wielu dniach obserwacji, Liliana będzie moja.


***

Wchodzę na imprezę bez większych problemów. Oprócz tego, że jakiś młodzieniec denerwował się, że go przepchnąłem w kolejce nic poważnego się nie stało. Podchodzę do baru i na dobry początek zamawiam kufel piwa. Wypijam go i ruszam się rozejrzeć. Parkiet powoli przepełnia się młodzieżą, która nawet nie umie tańczyć. Zajmuję kanapę w rogu i z wyczekaniem rozglądam się za upragnioną blondynką. Wreszcie widzę ją stojącą na drugim końcu sali. Jest sama. Wygląda na lekko przestraszoną. Ubrana jest w czerwona sukienkę przed kolano. Na nogach ma czarne szpilki. Włosy ułożone są w wysokiego koka. Wygląda świetnie. Po chwili widzę jej koleżankę ze sklepu. Tańczy na parkiecie z jakimś gościem. Nie wygląda na zainteresowaną swoją znajomą. Droga wolna Malik !

piątek, 16 maja 2014

Prolog & Trailer


Młoda, niska blondynka, którą obserwuję już od dłuższego czasu właśnie wychodzi ze sklepu.  Niesie kilka ciężkich toreb z zakupami. Po drodze gubi parę zielonych  owoców. Przypuszczam, że to jabłka. Schyla się, żeby je podnieść. W tym samym momencie, następna reklamówka upada na ziemię, rozrywając się. Reszta jedzenia ląduje z impetem na brudnym chodniku. Chyba jest niezdarą. Jeden z owoców, ląduje przy moim bucie. Podnoszę zdobycz i smakuję jej. Dziewczyna, nie zauważając mnie dalej zbiera walające się po chodniku produkty. W pewnym momencie podbiega do niej kobieta, około 40. Pomaga jej pozbierać zakupy i razem w pędzie wracają do małego samochodu. Odjeżdżają z piskiem opon. Najwyraźniej gdzieś się śpieszą. Dokończam mój owoc i ruszam z buta do domu.


 


Nowy trailer, hahah :D Męczyłam się, żeby go zrobić
w trakcie bólu brzucha, więc może też nie być najlepszy :).
Ale jest, no nie? Hah, dziękujemy za tyleee wyświetleń :O
A to był dopiero 1 rozdział i prolog. Jesteście NIESAMOWICI <3



                                                                         Uwaga ! 
Nie jest jakiś tam super fajny itd., ale najgorszy chyba też nie jest, no nie? :) + Wiem, że nudny. :)))) xx


Obsada


Acacia Clark jako Liliana Stone
Zayn Malik jako on sam.
Perrie Edwards jako Rose Smith
Victoria Justice jako Emma Killer

Liam Payne jako on sam
Harry Styles jako on sam
Ryan Gosling jako Marcus White
Louis  Tomlinson jako Louis the Tommo Tomlinson
Niall Horan jako on sam


Zack Efron jako Kevin Morinson
Naomi Watts jako Victoria Cookie
George Clooney jako John Malik

Jude Law jako Christopher Stone




[...]