wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 6 ''Complications''

Hejjjj :). Od razu mówię, rozdział jest kiczowaty i krótki. Pisałam go pod lekką presją, ponieważ obiecałyśmy, że będzie następny ;)). Myślę, że następny powinien się pojawić pod koniec tygodnia :)))).     
                                             CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
                                         i nas motywujesz :)!
Zayn's POV

-Lou, błagam daj jej dzisiaj spokój. Już wystarczająco ją wkurzyłem. - mówię do chłopaka, idąc za dziewczyną w stronę jakiegoś klubu.

-Dobra, stary. Lepiej Ty już więcej dzisiaj nie spierdol, bo laska jak zauważyłem jest humorzasta. - wywracam oczami wyprzedzając Tomlinsona, aby dogonić Lil. Ma takie krótkie nóżki, ale szybko zasuwa. 

-Lily, słoneczko nie złość się już. - próbuję złapać jej rękę, lecz się wyrywa. Aż tak bardzo przegiąłem? 

-Stul pysk, Malik. - otwieram jej drzwi, a ta tylko wywraca oczami na mój gest. Daj spokój dziewczyno. 

-Przejdzie jej. - Louis klepie moje ramie, po czym wymija mnie i wchodzi do lokalu. Idę za nimi, a gdy wchodzę głębiej widzę Horana w towarzystwie jakiś dwóch lasek. Chwila, gdzie Lil. No tak, a jedną z nich jest MOJA Liliana. Zajebiście.

-Lily, skarbie chodź. Usiądziemy, gdzie indziej. - łapię ją za przed ramię. 

-Nie, zostańmy z nimi. To jest Cher, moja przyjaciółka z LA. Nie widziałam jej ponad dziesięć lat.  - pokazuję ręką na dziewczynę siedzącą naprzeciw mnie. - A To Niall, jej przystojny chłopak. - przystojny chłopak, zaraz nie wytrzymam. 

-Zaraz wracam, idę poszukać Lou. - szepczę jej do ucha. Kiwa głową i angażuję się w rozmowę z Cher i Niallem cholernym Horanem. 

-Louis? - mówię i rozglądam się po barze. 

-Tu - macha ręką.  - Gdzie Lily?

-Została z Cher i Horanem. 

-Zaraz jaką Cher i tym Horanem?

-Takk. Cher, jej przyjaciółka z LA, nie widziały się z dziesięć lat i chcę z nią pogadać. 

-Masz napij się ze mną. - brunet podaje mi jakiegoś rodzaju trunek. 

-Nie, ktoś musi nas później odwieźć. Idę do Liliany, zdzwonimy się później, jak gdzieś znikniesz. 

-Okej. Powodzenia?

Liliana's POV

-Od kiedy jesteś w UK?

-Hmm, jakiś rok.

-Czyli znacie się już jakiś rok?

-Mniej więcej. Poznaliśmy się na wyścigach. - mówi uśmiechnięta po czym przeciągle całuje swojego chłoptasia. To nie jest ta Cher sprzed dziesięciu lat.

-Wyścigach? 

-Um, tak? Niall bierze w nich udział. - mówi, jakby to było oczywiste. Chłopak ma zamiar coś powiedzieć, lecz się powstrzymuje. Chyba wiem dlaczego, ponieważ czyjeś wielkie dłonie są na moich biodrach. Proszę bardzo, Zayn Malik we własnej osobie.

Zayn's POV

-Dlaczego byłaś zdziwiona, kiedy Cher powiedziała o wyścigach? Przecież Zayn... - Kurwa, nie. Ten typ zaraz wszystko wygada. 

-Niall, mogę na słówko? - staram się być miły. 

-Taa, pewnie. 

-Nie waż się jej powiedzieć!

-Bo co mi zrobisz?

-Bo skopię Ci dupę, wieśniaku.

-Śmieszny jesteś. - jeszcze chwila i nie wytrzymam.

-Jesteś wkurwiony na mnie, bo co? Bo przegrałeś wyścig?

-Nie. - prycha.

Biorę go za kołnierz jego jeansowej kurtki i przyciskam jego ciało do ściany. Walę z całej siły jego twarz pięściami. Jego biały T-shirt już nie jest taki biały, jest raczej w czerwone plamy. Chłopak uderza swoimi pięściami w moje ramiona, próbując wyrwać się z mojego uścisku. 

-Zayn! - kurwa, Lily. Zarąbiście, jeszcze gliny zawołajcie.

Puszczam chłopaka. Jego twarz jest cała zakrwawiona. Przeczesuje ręką włosy i posyła mi gniewne spojrzenie. 

-Doigrasz się, zobaczysz. 

-Lil, chodź. Spadamy stąd.

-Nie! Ty spadasz. Ja tu zostaję. Jesteś egoistycznym dupkiem, Zayn. Nie chcę Cię znać. Nie odzywaj się już do mnie nigdy więcej! - krzyczy ze łzami w oczach i podchodzi do pobitego Horana. No to pięknie się porobiło.




piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 5 ,,Where are you Zayn ? ''

Hejjj :). Przepraszamy, że tak długo musieliście czekać, miałyśmy dużo na głowie :). Następny w poniedziałek/wtorek. Miłego czytania :))))))))))))))))))))
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zayn's POV

-Malik, gotowy? - podchodzi do mnie szczupły brunet - Organizator. Nikt go nie lubi. W sumie nie dziwię się, kto chciałby przyjaźnić się z ćpunem? No, ale jedno trzeba przyznać, głowę do pomysłów to on ma, ale mimo wszystko nikt nie darzy go szczególną sympatią. Czasem się zastanawiam czy może nie pogadać z nim, może nie okazałby się takim idiotą, za którego wszyscy go uważają, ale nie. Nigdy tego nie zrobię. Kiwam głową w  odpowiedzi do Lou i zakładam kurtkę. Wkładam jeszcze kask na głowę i ruszam w stronę samochodu. Siedząc i czekając, aż wykrzykną komendy po których będziemy mogli zacząć wyścig, kątem oka zauważam Niall'a. Mój przeciwnik siedzi już w swoim pojeździe parę metrów ode mnie. Skupiony jest na swoim telefonie, na co mimowolnie się uśmiecham. Wiem, że to go rozkojarzy, a wtedy mam większe szanse na wygraną. Blondyn obraca się patrząc na mnie spod byka, na co wybucham śmiechem. Nie, ten dzieciak  nie umie być straszny. Ogarniam się, kiedy słyszę, że zaczynają krzyczeć komendy. Zaciskam dłonie na kierownicy i w skupieniu czekam na pozwolenie wyruszenia. Słysząc strzał, ruszam z miejsca. Odwracam się i widzę jak wkurzony Niebieskoki blondyn rzuca energicznie urządzenie na ziemię. Patrząc po ruchach jego ust, stwierdzam, że spluwa jeszcze pod nosem jakieś siarczyste przekleństwo i odpala swój pojazd. Korzystając z mojej dość dużej przewagi, co chwilę się odwracam, aby zobaczyć gdzie znajduję się mój przeciwnik. Słyszę co chwile wibracje mojego telefonu, lecz puszczam ten dźwięk mimo uszu. 

***
                                                 
-Wiedziałem, że wygrasz. - Louis gratuluje mi podchodząc i klepiąc mnie w plecy w przyjaznym uścisku. O dziwo nie śmierdzi papierosami, ani Bóg wie jakim trunkiem.

-Nie wiedziałeś - poprawiam go.

-Nie ważne, ważne że wygrałeś i trzeba to uczcić. Ja stawiam.

-Skoro nalegasz - uśmiecham się do niego dumny z wygranej.

-Poczekaj, zapalę i możemy jechać. Chcesz ? - chłopak wyciąga w moją stronę skręta. Nie no, Lou myślałem przez chwilę, że możemy być dobrymi kumplami, ale nie. Jak zawsze wszystko spierdolisz. Grzecznie mu odmawiam i informuję, że czekam w samochodzie. Oczekując na bruneta wyciągam telefon, i co widzę? Jak zwykle tysiące nieodebranych połączeń i wiadomości. Przeglądam je i natrafiam na wiadomość od Lil. Cholera, Lily.

Liliana's POV

Ubieram się modląc, aby zapomniał o planach naszego dzisiejszego spotkania. Dobrze, że kuzynka zapomniała o tych spodenkach i butach, bo nie miałabym w co się ubrać.  Jeżeli, jednak będzie pamiętał to i tak nie mam zamiaru iść na jakąś tam gównianą imprezę. Tak, może i jestem uparta no, ale sorry. Do najbogatszych nie należę, a tam pewnie są ludzie którzy śpią na pieniądzach. Przed wyjściem sprawdzam jeszcze twitter'a i tumbrl'a w celu uzyskania informacji o moich przyjaciołach za którymi tęsknię. Odkąd wyprowadziłam się ..., nie mam przyjaciół. Chyba, że Emma. Tak, myślę, że ona na zawsze ze mną będzie. No i oczywiście Liam. To jest świetny gościu, z którym zawsze świetnie się bawię. Kiedy na zegarze wybija 19, natychmiast schodzę na dół. Nie chcę, żeby musiał na mnie czekać. Mojej mami nie ma, bo dostała nocną zmianę. Jest pielęgniarką w szpitalu. Często dzwonią do niej i zmieniają zmiany. Oni są nieludzcy, nie rozumieją, że każdy ma swoje plany. Czekam na niego, ciągle spoglądając na zegar, wiszący na ścianie w salonie. Już 15 minut temu miał się tutaj pojawić, a ja chodzę w tę i z powrotem. Nie, tak nie będzie. Wyciągam telefon i wybieram numer Zayn'a. Jeżeli chce to odwołać to powinien mi to chociaż powiedzieć. Po kilku sygnałach słyszę ten upierdliwy głos, który informuje mnie, że połączenie nie zostało odebrane. Szlag by to ! Nie zostawię tak tego. Wysyłam kilka sms'ów.



Nie żałuję tej wiadomości. Ta znajomość z nim była błędem. I jeszcze ten pocałunek...Był piękny, ale nie powinien się w ogóle wydarzyć. Oby odczytał go szybko i zostawił mnie w spokoju. Pewnie leży teraz z jakąś laską w łóżku i krzywi się na dźwięk sms'a.


***

Jest już 20. Słyszę dźwięk dzwonka, który przerywa mi słuchanie delikatnej muzyki. Spoglądam przez okno i widzę jego biały samochód. Nawet sobie nie myśl, że teraz tak po prostu możesz sobie przychodzić, kiedy chcesz. Podchodzę do drzwi i patrzę przez szybkę, jak tupie nogą. Niestety chłopak patrzy przez nią i mnie zauważa.

-Lil, otwórz. - błaga. 

-Teraz to co najwyżej możesz sobie posiedzieć pod drzwiami. - prycham i krzyżuję ręce na piersiach.

-Ślicznie wyglądasz jak się denerwujesz. - wysyła mi buziaka przez drzwi. Oh, jaki on słodki. Idiota ! Lituję się nad nim i otwieram re przeklęte wrota.

-Gotowa ? - stoi w progu uśmiechnięty.

-Od ponad godziny. - unikam jego wzroku.

-Oj, nie gniewaj się już. Każdemu może się zdarzyć. - podchodzi do mnie i próbuje pocałować, jednak ja odsuwam się od niego. - No chodź. - łapie moją twarz w swoje dłonie i zaczyna mnie całować. Nic na to nie poradzę, że odwzajemniam pocałunek. Jego usta znów smakują tą samą mieszanką. Wyczuwam papierosy. Jednak nie obrzydza mnie to. Po chwili zdyszani odsuwamy się od siebie. 

-Chodźmy. - stwierdzam i łapię swoją torebkę. Wychodzimy, a ja zamykam drzwi na klucz. Zayn otwiera mi drzwi do samochodu, a ja pośpiesznie zajmuję swoje miejsce.

-Witaj. - wystrasza mnie jakiś głos dochodzący z tyłu. Odwracam się, żeby ujrzeć bruneta w średnim wieku. Całkiem przystojny, ale to nie to co mój Zayn. Czy ja właśnie powiedziałam ,,mój'' ?

-Cześć. - witam go. Kiedy Zayn wchodzi do auta, widzi niezręczną sytuację pomiędzy nami.

-To jest Louis, mój kumpel. - wymieniają miedzy sobą spojrzenia - Pójdzie dzisiaj z nami. To jest Liliana, moja dziewczyna. - uśmiecha się do mnie. Co ? Czemu ja nic o tym nie wiem ? Nie ukrywam, że mi to pochlebia, ale bez przesady.

-Zayn ? - szepczę do niego. 

-Nie teraz. - syczy.

-Miło poznać. - przerywa nam Louis.

-Taa, mi też. - odpowiadam znudzona. Coś mi się wydaje, że nie zapomnę tej nocy.